wtorek, 19 czerwca 2012

Nie. Nie będę tu dawała kolejnej monosylaby.

Witajcie!
Szkoła to już katorga. Okropność. Teraz to się będzie przerażająco wlekło. Tak dłuuugo... Jak papier. (hahaha normalnie jaki śmieszny żaart! Koń w maliny i wóz normalnie -.-' ).

Teraz. To ten paranormalny moment. Napiszę CO MI SIĘ ŚNIŁO.
To zdarzyło się nocy z osiemnastego na dziewiętnastego czerwca.
Byłam u mamy w pracy. Z przykrością i zażenowaniem stwierdziłam że to znowu te meeega artist Polish baby i zmrużyłam oko. Byli na placu. Schola kościelna. Ale przecież tam był i... ON. Potem nagle weszli wszyscy do środka ( z wyjątkiem Niego ) i coś tam ustalali. I teraz najbardziej psychodeliczny moment. Biorę krzesło na kółkach, wybijam szybę i wyskakuję przez nią siedząc na krześle ( na kółkach ). Postanawiam pojeździć nim sobie w zdłóż dróżki. Na ich rozstaju widzę Go. Jest ubrany w ciemne ubrania. Niesie ze sobą kontrabas. Drzewa jakby chylą się robiąc tunel, a piasek jest taki gładki. Woła do mnie:
-Cześć. Możesz tu podejść?
Ja na maxa niekultoralna osoba odpowiadam:
-A ty nie możesz? Taka sama droga.
Podchodzi. Nie wiem gdzie znika kontrabas i skąd pojawia się drugie krzesło dla Niego.
-Pojeździmy razem?
-Jasne.
Byłam szczęśliwa. Bardzo. Jechaliśmy tak... Przyspieszył i oczywiście scholka wróciła. Wracam do pracy mamy. Okno zostaje nienaruszone.

Wiecie ile ja czekałam na sen z Nim? Kocham śnić.Kocham. I jest mi teraz smutno. Nawet z gipsem wygląda świetnie. Nie zapomnę. Jedzie rowerem, włosy powiewają, ta czarna bluzka, jeansy, gips i torba. Zaczęliśmy się nawzajem zaczepiać na fejsie... Jednak ostatnio nie zaczepił mnie... Taaak, to problemy dzisiejszego świata.

A teraz moja mega wpadka tego kwartału.
Siedziałam na przerwie. Na piętrze dzieciaków. Nałożyłam znienawidzoną koszulę, która ma guziczki zakończone w połowie tułowia. Znaczy na początku brzucha. Wstaję. Dzwonek. Zakładam torbę na ramię.
- MARTYNA! MARTYNA BLUZKA!
Krzyczy koleżanka. Patrzę a tu guziczki oczywiście porozpinane, co nie uszło uwadze chłopaków. -.-' Nie no, kocham siebie a życie jest piękne.

Czuję że jutro szkoła zmieni się w pustkowie. Sama miałam nie iść. Przekładam to jednak na czwartek.

NIENAWIDZĘ. NIENAWIDZĘ. NIENAWIDZĘ TEGO GORĄCA! Ja chcę 10 stopni i deszcz! Me gusta? CELSJUSZ + DESZCZÓWKA.

Teraz będzie ta część z cyklu: Problemy nastolatka - dojrzewanie.
Kuźwa mać! Dlaczego każdy chłopak mnie przeprasza ( każdy z którym gadam albo piszę ) i od razu myśli że jestem obrażona jeśli sobie idę lub nie odpisuję.
Nuda. Nie lubię patrzeć w lustro. Ta sama obrzydliwa twarz. Mimo że wszyscy mówią że co ja mówię, nie znam się. Wiem że jestem Za gruba i Za brzydka by chociaż powiedzieć mu cześć a co dopiero z nim pisać.


Już możecie czytać dalej. Choć nie. Nic więcej nie ma. Oczy same mi się zamykają, mimo że dopiero wpół do 21. Ale jeszcze poszukać zamknięcia od roweru... Ok, zostawiam Was z jakże nudną i rozczulającą piosenką.



4 komentarze:

  1. Widzę, że nie tylko ja mam tak zrytą banie, że śni mi się coś naprawdę dziwnego, a zarazem zajebistego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Angusa i Julię. <3
    A sen - serio, porąbany totalnie. Ale przyjemny. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Miło mi że uznałaś mój sen za porąbany ;3 ;** Taki właśnie chciałam. Mam nadzieję że znów będę miała podobny.

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze ;* Na każdy odpisuję